sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 4

*Emily*
Obudziłam się o ósmej,  wyszłam z łóżka, następnie przygotowałam sobie ubrania na dzisiejszy dzień oraz udałam się do łazienki. Przebrałam się w jasno niebieskie jeansy i bluzkę z The Rolling Stones, umalowałam się i włosy spięłam w luźny kok. Minęłam salon powstrzymując się od śmiechu. Mianowicie Niall rozłożył się na fotelu i spał, Zayn na drugim, tyle że nogi opierały się o siedzenie, a głowa zwisała nad podłogą. Liam leżał na dywanie razem z Louisem. Lou skulił i oplótł się ramionami (widocznie zimno mu było). Alex spała w ramionach Harrego na kanapie i chyba jako jedyni wyglądali normalnie. Starałam się nie śmiać, żeby ich nie obudzić. Bez umysłu pobiegłam do siebie do pokoju, chwyciłam torbę z telefonem i aparatem, który zawsze noszę przy sobie i uwieczniłam ten moment. Ciekawe do której balowali. Poszłam do łazienki i zrobiłam sobie kanapkę, po czym wzięłam długopis i kartkę, na której napisałam liścik dla Alex.
"Jestem na uczelni, wrócę około piętnastej, baw się dobrze   xxEmily "
Karteczkę przykleiłam do lodówki, a sama udałam się na autobus. Idąc na przystanek zobaczyłam mój autobus. Odjeżdżał. Zajebiście. Czyli na nogach. Szłam uliczkami Londynu, kiedy zobaczyłam jak jedna dziewczyna czyta gazetę z napisem 'Czy Harry Styles ma nową dziewczynę?'. Momentalnie ruszyłam do sklepu i nabyłam ją. Otworzyłam na artykule o Harrym i ujrzałam nikogo innego jak Alex. Były tam zdjęcia z wczoraj. Jak biegli do domu, haha ona na plecach Hazzy. Słodko razem wyglądają. Powinni być kiedyś razem.
Przypomniałam sobie o studiach i spiesznym rokiem powędrowałam na zajęcia.

*Alex*
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, iż nie leże w swoim mięciutkim łóżku tylko na Harrym. No nie powiem, wygodny był. Postanowiłam poleżeć na nim jeszcze chwilę. Bardzo mi się spodobał. Taki uroczy Lokers. Próbując przewrócić się na drugi bok spadłam z łóżka. Tylko znając mój pech nie mogło się na tym, skończyć. Wylądowałam na Louisie. Skulony chłopak krzyknął i wcale mu się nie dziwię. Jak się spada jest się dość ciężkim no i jeszcze tak nagle. Biedactwo. Momentalnie każdy się obudził i spojrzał na Lou. No i na mnie. Nie wyglądaliśmy najlepiej. On na plecach a ja na nim. Chłopcy zaczęli się śmiać, a ja zeszłam z Tommo.
- Louis, tak strasznie cie przepraszam, nie miałam w planach wylądować na tobie.
- Panno Roberts, jeśli myśli pani, że obejdzie się bez zemsty, to gorzko się pani myli.-nie no zajebiście, ciekawa tylko, czy ta kara będzie aż tak okrutna.
Chłopak poszedł do kuchni. Pewnie zostanę polana wodą. Brunet wrócił z uśmiecham na twarzy i jedną ręką ukrytą za plecami. Stałam naprzeciw niego i pokornie czkałam na to co mnie czeka. Szybko wyjął zza pleców śmietanę i wyprysnął mi nią na całą twarz i nie tylko. Stałam cierpliwie. Chłopak skończył i z niepewną miną odsunął się ode mnie. Czułam że zaraz wybuchnę śmiechem. To było momentalne, kiedy upadłam na ziemie z niepochamowanym napadem śmiechu. Louis miał minę jakby miał umrzeć. Nigdy jej nie zapomnę. Chłopak nerwowo poszedł do łazienki.
- Takiej miny to on chyba jeszcze nie miał- usłyszałam uroczy zachrypnięty głos Harrego. Momentalnie się uśmiechnęłam.
- Jak Lou wyjdzie idę się ogarnąć. Więc teraz idę do siebie przygotować sobie ciuchy na dzisiaj. Nie pozabijajcie się.-dodałam ironicznie i poszłam do siebie do pokoju. Wybrałam czarne legginsy i łososiowy t-shirt bez rękawów, a do tego białe conversy.Czekałam, aż łazienka będzie wolna, jednak coraz bardziej się niecierpliwiłam. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam.
- Louis, co ty tak tam długo robisz?
- Rozpaczam, a co? Chcesz wejść?
- Nie pogardziłabym wejściem. Muszę się umalować i tak dalej.
Po chwili Louis zwolnił mi łazienkę, a ja mogłam spokojnie się przebrać, umyć i umalować. Włosy lekko zakręciłam i zwolniłam toaletę reszcie chłopaków. Chłopcy jeden po drugim korzystali z łazienki, a ja przygotowywałam śniadanie. Zrobiłam najprostsze kanapki z ogórkiem. Chłopcy zasiedli do stołu i podałam im śniadanie.
- Tak mało?- spojrzałam na Nialla
- Jak chcesz to w szafce są słodycze, albo w lodówce marchewki
- MARCHEWKI?!
- Nie sraj żarem, będziesz chciał to sobie weźmiesz.
- Ale jest już ostatnia..- usłyszałam zasmucony głos Nialla dobiegający z kuchni.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE, JEST MOJAAAAAA, SHE'S MINEEEEEE- powiedział, przepraszam, wykrzyknął biegnący do kuchni Louis.
Wystraszony blondyn nie wiedział, gdzie uciekać przed rozzłoszczonym pasiastym. Schował marchewkę w zmywarce po czym ją zamknął.
- Ty jadłeś już wczoraj! Nie bądź samolubnym marchewko żercą!- wykrzyczał Niall.
- MARCHEWKI NALEŻĄ DO MNIE! NIE WIESZ?!-ryczeliśmy ze śmiechu.
- NIE WSZYSTKIE MARCHEWKOWA GNIDO!
- JAK ŚMIAŁEŚ?!
- NORMALNIE I TO JA JĄ ZJEM!
Zayn postanowił wtrącić się do akcji.
- Czy możemy chociaż raz normalnie zjeść?
- NIE!- odpowiedzieli mu równocześnie Niall i Louis.
- Niall, oddaj mu tą marchewkę, to ci kupię marchewkowe ciasto.
Niall od razu się rozpromienił (sory za kawałek tej dziewczynki, ale nie wiedziałam jakie zdjęcie Niallera wstawić). Niestety Louis nie mógł przyjąć wiadomości, iż Niall dostanie ciasto, a on nie. Nie powstrzymał się i rzucił na blondyna. Chłopcy starali się go powstrzymać. Chłopak uspokoił się po kilkunastu sekundach i siedział grzecznie na krześle. Pomińmy fakt, że Harry przywiązał Louisa związanymi ze sobą ścierkami. Następnym razem dokładniej się zastanowię, kogo wpuszczam do domu. Louisa, który cały czas był przywiązany ścierkami, karmił Liam.
- Leci samolocik.- mówił Liam 'podając' brunetowi kanapkę. Niestety Daddy nie mógł ucelować w twarz wielbiciela marchwi, co zakończyło się ugównioną twarzą Tommo.
- No dawaj Louis, za mamusię- dokuczał mu Niall.
- Łatwo ci mówić, ty nie masz kary...-posmutniał Lou.
- Było się na mnie nie rzucać. Teraz żałuj za grzechy!
- Ale to nie tobie zabrali jedyną rzecz, dla której chciałeś walczyć, dla której poświęciłbyś życie, którą kochałeś...
- Nie rozpaczaj, to tylko marchewka.- uspokajał go Harry.
- TYLKO?! TYLKO MARCHEWKA?! WIESZ MOŻE GDZIE SĄ DRZWI?
- Tak, ale powiem nie, bo będziesz chciał mi pokazać, a nie możesz się ruszać.
- Świat się ode mnie odwrócił.
- Przestań, masz Elkę.- zapewniał Zayn. Niecodziennie napotyka się na psychofanów marchewek.
- Ej, może się gdzieś przejdziemy?- zaproponowałam.
- Teraz do nas!- jarał się Lou. Temu to się szybko humor zmienia.
- A wy mieszkacie w ogóle razem?- spytałam.
Odpowiedzią było kiwnięcie głową.
- No może się zgodzę...
- Noooo Alex zgódź się.- namawiali.
- Okej, idziemy :)
Zanim wyszliśmy Zayn wykonał telefon do Paula i kierowcy busa. Następnie opuściliśmy mieszkanie i udaliśmy się do czarnego pojazdu. Nie obyło się bez wygłupów. Chłopcy śpiewali 'I'm sexy and i know it'. Serio. Myślałam że umrę. Nareszcie dojechaliśmy. Przed oczami ukazała się ogromna willa. Zakładam, że tu mieszkają. Chłopcy wybiegli z busa i udali się do domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótko, ale nie mam weny :( Dziękuję, że czytacie, ponieważ wyświetleń jest coraz więcej, co mnie bardzo cieszy. No i wielkie dzięki za komentarze. One mobilizują do czytania ;) Postanowiłam ubarwić bloga gifami i obrazkami, to chyba dobry pomysł? Jestem otwarta co do propozycji oraz możecie mi podać swoje twittery i będę was informowała o rozdziałach :) Miłej niedzieli :>

2 komentarze:

  1. super, naprawde extraaa czekam na kolejny rozdzial. Nie moge sie juz doczekac :) pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, jestem w trakcie następpnego :D

    OdpowiedzUsuń