Szkoda mi go było. Widać, że przytłoczyła go ta sytuacja, a Eleanor nie dała mu wyboru. Chłopak bardzo to przeżywa. Usiadłam obok niego i powiedziałam:
- Nie przejmuj się, rozstania zawsze są trudne. Wim ze swojego doświadczenia.- uśmiechnęłam się i poklepałam go po ramieniu.
- Doświadczenia?
- No tak, nie łatwo jest zrywać z osobą, którą się kocha. Jeszcze jeśli to z jej winy. To boli najbardziej.
- Jak wyglądało twoje zerwanie?- zapytał krótko. To pytanie mnie przytłoczyło. Doskonale pamiętam moment, kiedy nakryłam mojego chłopaka na zdradzie. To było jak cios prosto w serce. Czułam tylko jak z moich oczu zaczynają płynąć pojedyncze krople łez. Szybko je otarłam.
- Przyłapałam go na niewierności, wykrzyczałam, że jest chujem i wybiegłam z trzaśnięciem drzwiami. Nawet nie zajął sobie tym głowy. Wrócił do poprzednio wykonywanej czynności.
Chłopak siedział już cicho. Liam zaparzył Louisowi herbaty, a mi podał szklankę wody.
- A wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze?- powiedział Louis popijając łyk cieczy. Wszyscy spojrzeli się na bruneta.- To, że ona robi teraz zakupy i świetnie się bawi, a ja siedzę tutaj i się zadręczam tą sytuacją.
- Louis ma rację!- krzyknęła Emily.
Tym razem wzrok innych spoczył na mojej przyjaciółce.
- Powinniśmy iść na miasto, rozerwać się, a nie siedzieć tutaj i opłakiwać coś, do czego się dążyło.
Louis dopił ostatni łyk herbaty, wstał i udał się do pokoju, aby się przebrać. Po pięciu minutach był z powrotem i wspólnie udaliśmy się do klubu.
W klubie, jak to zawsze, głośna muzyka, no i alkohol. Louis bez namysłu usiadł przy barze i zamówił coś z procentami. Szkoda mi go. Tak na poważnie. Liam usiadł obok niego i zaczął go namawiać, żeby wstał, ruszył się, albo cokolwiek, jednak jak do ściany.
***
Obudziłam się... No właśnie, gdzie?
Kurde, Alex, wdech, wydech. Przypomnij sobie co się stało. Cholera, pustka. Ja pierdole, co jest ze mną nie tak. Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą i dokładnie rozejrzałam się po pokoju. Byłam sama. Chwilę później drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł nie kto inny jak Harry. Spojrzał się, po czym kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- No witam, jak się spało?- zapytał tylko.
- Czy my... no wiesz... czy my?- jąkałam się.
- Tak, byłaś cudowna.- zamarłam.- hahahahaha żartuję przecież.
- Bardzo śmieszne.- Boże, już pomyślałam, ze nie wiem jakie rzeczy robiłam w nocy.- To jak się tutaj znalazłam?
- No wiesz, trochę się wypiło, a potem nie dawałaś rady chodzić o własnych siłach i wręcz błagałaś, żebym zabrał cię ze sobą.
- Ja nie piję. Teraz gadaj prawdę.- oburzyłam się.
- Byłaś bardzo zmęczona i nie miałaś sił na nic, więc nie chcieliśmy cię już męczyć i TADAM!
Znalazłaś się u mnie.- uśmiechnął się.
- Teraz już wszystko jasne.- no tak, a co z Emily.- Chwila... Gdzie Emily?
- U Zayna. Też nie miała sił wracać do domu. No i chyba nie tylko z tego powodu...
- A z jakiego?
- No bo nie wiem czy wiesz, ale Zayn bez przerwy o niej nawija. 24 na godzinę. Jakby tylko ona mu była w głowie. Serio. Pewnie się zakochał albo coś...
Może Emily nie traktuje Zayna jak kolegi. W sumie nawet nie mogłyśmy porozmawiać na spokojnie, ponieważ wszędzie byli chłopcy. Muszę wyciągnąć od niej wszystko. Albo nie. Będzie chciała sama mi powie, nie będę naciskać.
- Okej, to ja idę się przebrać, tylko takie jedno 'ale', posiadacie może łazienkę?
- No jedna powinna gdzieś być.- droczył się ze mną Lokers.
- A tak na serio?
- Drugie drzwi po prawej.- uśmiechnął się szeroko.
- Czekaj, jak to się stało, że ja jestem no wiesz... przebrana?- Harry wybuchnął śmiechem.- Co ci tak do miechu? Ja na serio pytam.
- Sama się przebrałaś. Dałem ci ciuchy. Ty na serio nic, a nic nie pamiętasz?
- No nie, a powinnam coś pamiętać?- Boże, aż boję się słyszeć odpowiedź.
- No dobra, dobra, idź się ubrać.
Udałam się do łazienki, załatwiłam wszystkie potrzeby i przebrałam się. Nie miałam czym się umalować, nie miałam nowych ciuchów, nie miałam nawet szczoteczki do zębów. Poprawiłam swoje wczorajsze ciuchy oraz ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Powędrowałam do pokoju Harrego. Otworzyłam drzwi.
- Omg!- i je zatrzasnęłam. Nie chciałam odwiedzić go, podczas, kiedy on się przebiera. No ale powiedzieć nie można, ciała to on złego nie ma. Po chwili zobaczyłam jak drzwi przed którymi stałam bardzo oszołomiona. W progu stał Harry i chyba bardzo dobrze się bawił. Nie mógł opanować śmiechu.
- No bardzo śmieszne.
- A twoja mina- nie mógł wydusić z siebie słowa, wszystko przez śmiech.- bezcenna!
- No bardzo śmieszne, a teraz dzięki za dresy i jadę do domu się przebrać.
- Nie czekasz na Emily?
- Nie.
Zeszłam na dół. chyba wszyscy spali, ponieważ było pusto. Wyszłam i stanęłam w głównym wejściu. No tak, brawa dla mnie, wróciłam do willi chłopaków i udałam się do pokoju Hazzy. Tym razem zapukałam. Po grzecznym 'proszę' weszłam do pokoju.
- Harry, bo jest taki problem.
- Jaki?- zapytał.
- Nie wiem jak wrócić do domu...- znowu wybuchł śmiechem.
- Chodź, zawiozę Cię.- otoczył mnie ramieniem i razem udaliśmy się na moje osiedle.
Wbiegłam do mieszkania i od razu popędziłam do pokoju, żeby zabrać ubrania. Następnie wparowałam do łazienki, w której wzięłam przysznic, przebrałam się i umalowałam. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i poszłam do Lokersa, który siedział u mnie w pokoju.
- Nie będzie ci za gorąco?- zapytał mnie zielonooki.
- Nie, jeśli będzie, to podwinę rękawy. W końcu i tak nie jest aż tak ciepło. Dopiero lato się kończy.
- No w sumie masz rację.- uśmiechnął się- A mamy jakieś plany na dzisiaj?
- Czy mamy? No nie wiem. Jakieś propozycje?
- Możemy jechać do chłopaków i pobyć razem z nimi. Tylko pewnie bez Emily i Zayna, oni pobędą pewnie razem we dwójkę. Albo spędzić dzień razem.- zabawnie poruszał brwiami.
- A jak według ciebie?
- Ja wolałbym jechać teraz na miasto. Albo do zoo.
- No tak, zoo to idealnie miejsce. Wprost dla ciebie.- zaśmiałam się. Usiadłam na łóżku, tuż obok niego.
- No wiesz ty co?! Teraz czeka cię kara.- i w tym momencie zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam krzyczeć i śmiać się jednocześnie. Nagle moją a jago twarz dzieliło kilka centymetrów, a on patrzył się wprost na moje usta. Nie wiedziałam co robić. Zamknęłam oczy i poddałam się. To było cudowne. Odsunęliśmy się od siebie. Harry delikatnie się uśmiechnął. Patrzyliśmy się na siebie w ciszy. Potem usłyszeliśmy jak drzwi do mieszkania się otwierają a w nich ukazuje się Zayn i Emily. Chwila. Oni trzymają się za ręce. Z serii kolejnych newsów.
Stanęli w progu i gapili się na nas. My tak samo gapiliśmy się na nich.
*Emily*
- Emmm... Cześć. Co u was?- wydusiłam w siebie.
- A w porządku.- uśmiechnął się Harry.
- My już pójdziemy, co nie Harry?- zapytała Alex Harrego
- Tak, bawcie się dobrze.- i pospiesznie udali się do wyjścia.
- No to idziesz się przebierać słońce?- zapytał Zayn
- Tak, już. Idź do salonu, zaraz do ciebie dołączę.
Udałam się do łazienki. Zrobiłam szybki prysznic, umalowałam się i uczesałam koka. Poszłam do Zayna.
- Chcesz się czegoś napić?
- Nie, czekam na ciebie. Mam już plany na dzisiejszy dzień.
- O, jakie? Zdradzisz mi?- zapytałam.
- Nie. Idź się przebrać. Poczekam tu na ciebie. Tylko się pospiesz.
- Okeeej.
Przebrałam się w pokoju i napisałam smsa do Alex.
'Nie było kiedy Ci powiedzieć, ale tak, jestem z Zaynem. Pogadamy jak się spotkamy. Ale bez świadków. No i ty też mi musisz powiedzieć coś o Harrym hmm? Całuję xx'
Na odpowiedź nie czekałam długo. Poszłam do Malika. Usiadłam obok niego i wtuliłam się.
- Ruszamy!- chłopak klasnął w dłonie i pociągnął mnie za sobą do wyjścia.
Jechaliśmy dość długo, ale ostatecznie dojechaliśmy... nad jezioro?
- Zayn?
- Słucham? Podoba Ci się?
- Tak bardzo, ale ja nie mam kostiumu, ani nic.- wydusiłam.
- To będziesz się kąpać w ciuchach.
- Żartujesz?
- Jestem śmiertelnie poważny.
- A ja śmiertelnie poważnie ci mówię, że nie wykąpię się w ciuchach.
- Czyżby?
- Tak.
Zayn zamknął samochód i nim się obejrzałam niósł mnie i szedł w kierunku wody.
- Zayn, nawet nie próbuj!
- Bo co?
- Odstaw mnie, błagam cię!
- Chwila, niech się zastanowię...
Coraz bardziej zbliżaliśmy się do jeziora.
- Zayn do cholery!
- Trochę milej proszę.
- Zayn no błagam cię! Mam w kieszeni telefon!
Zayn wyjął mi z kieszeni telefon.
- No kurwa zajebiście. Zayn no proszę Cię! Nie każ mi się na ciebie obrażać!
- Muszę przemyśleć wszystkie 'za' i 'przeciw'.
- Zayn no proszę cię!
- Mam mały warunek.
- Jaki?!
- Żądam soczystego całusa, kiedy cię puszczę.
- Dobrze, dostaniesz!- w tym momencie mnie puścił, a ja wpiłam się w jego usta.
*Alex*
Droga do zoo minęła bardzo miło. Coraz bardziej zakochiwałam się w tym wariacie. On jest cudowny!
- O czym, albo o kim tak myślisz?
- A tam, nic ciekawego.
- Jesteśmy a miejscu!
- Nareszcie :)
Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się do kasy. Po wykupieniu biletów zaczęliśmy oglądać zwierzęta. Z Harrym to gorzej niż z dzieckiem, nawet z koni się zachwycał. Musiał pogłaskać itd. Z nim to gdziekolwiek pójść...
- Alex, zobacz!- wskazał na drogowskaz z wizerunkiem lemurów.
- Dobra, idziemy.- zaśmiałam się, on tylko ucałował mnie w policzek.
- Ej, spójrz, jest czas na karmienie.- mogłam ugryźć się w język, ponieważ on był już i starał się namówić panią, która karmiła zwierzaki, żeby nas wpuściła.
- Jestem Harry Styles z TEGO One Direction. Czy mógłbym z dziewczyną nakarmić te zwierzaki?
Babka spojrzała na niego jak na debila i karmiła zwierzaki dalej.
- No niech pani taka nie będzie, mogę dać pani autograf.
- Ja tu tylko karmię zwierzęta...- odpowiedziała znudzonym głosem kobieta.
- No to niech pani da chociaż pogłaskać.
- A ja dam ci je pogłaskać dasz mi święty spokój?- zapytała.
- Tak!- na twarzy miałam wypisany 'facepalm'
Kobieta wpuściła nas na wybieg, a Harry jak opętany wziął jednego do rąk i zaczął z nim biegać i wołać, że już nie odda. Kobieta nie ruszyła się z miejsca.
- Harry oddaj tego lemura...
- No dobrze...
Niechętnie podał zwierzątko kobiecie, podziękował i wyszedł.
- Jesteś idiotą.- powiedziałam do Lokersa.
- I za to mnie kochasz.- ukazał swoje dołeczki i złączył nasze usta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest siódmy! Jakoś weny brak :c ale co zrobić?
Chcę bardzo podziękować autorce tego bloga, która bardzo mi pomogła, w rozprzestrzenianiu mojego :>
Jestem Ci ogromnie, ogromnie, ogromnie wdzięczna!
Jak chcecie, to możecie napisać mi swoje twittery to będę powiadamiała was o nowych rozdziałach ♥
Komentujcie, to bardzo mobilizuje <3
niedziela, 24 lutego 2013
sobota, 16 lutego 2013
Rozdział 6
Tym razem piszę na górze, ale tylko dlatego, że mam ważną prośbę. Mianowicie poprosiłabym żeby każdy kto czyta napisał jakikolwiek komentarz. Chodzi mi o sprawdzenie ilu was jest^^ Z góry dzięki :>
- Zayn, zabierz go ode mnie, albo inaczej będę krzyczeć!- powiedziałam i uwiesiłam się na jego ramieniu, ten się spojrzał z miną 'facepalm' i wybuchł śmiechem.
- Takie śmieszne? Czyżby? Będziesz mnie ratował!- Louis był coraz bliżej. Mulat stanął przede mną, usiadł po truecku, oparł łokcie o kolana, skrzyżował palce i milczał. Pasiasty stanął jak wryty.
- Zayn, wszystko okej?- zapytałam.
- Ja w imieniu pradawnych bogów nakazuję tobie, pomarańczowy Louisie Tommo Tolminsonie odsunąć się od pani Emily Williams, albowiem jeśli chociażby ją pan dotknie, naruszy pan jej prywatność i jednocześnie będzie to wyrok kodeksu karnego paragraf 67. Przypomnijmy o przerażającej karmie. Wszystko odwróci się przeciwko tobie. Powróćmy do spraw karnych. Każde dotknięcie jej będzie cię kosztowało 100 zł...
- Będę bogata!- przerwała mi Emily.
- Ej, no, niesprawiedliwość, ja też chcę tak łatwo zdobywać kasę!- tym razem Alex wtrąciła się do rozmowy.
- CHWILA! JA SIĘ MĘCZĘ Z PRZEMOWĄ, A WY MACIE MNIE W DUPIE NO!-wszyscy śmiali się jak pojebani.
- A więc skończyłem na kosztach, teraz odnośnie do Emily, życzę sobie 75 procent kwoty od Tommo.- oświadczył mój 'adwokat'.
- A z jakiej racji chcesz coś w ogóle dostać?- zapytałam.
- No w końcu muszę z czegoś żyć, ja ty to sobie wyobrażasz?
- To w takim razie ty będziesz miał 75 złotych a ja ... 25?! Żartujesz chyba?!- no jeszcze czego.
- Czyli nie dostanę moich siedemdziesięciu pięciu procent?
- NIE.
- Louis, zmieniam zdanie. Możesz robić z nią co ci się żywnie podoba.- Lou zaczął biec do mnie jak małe dziecko do mamy. Skarciłam Zayna wzrokiem.
- Wybacz Emily.- powiedział Zayn.
- Daruj sobie.- powiedziałam i zaczęłam uciekać przed wielką pomarańczową marchewką.
Biegaliśmy dookoła kanapy. W końcu mnie złapał. Cała zadyszana poddałam się walce na poduszki, do której dołączył się Zayn, Liam, Niall, Harry i Alex. Miałam bardzo małe szanse na wygraną, poddałam się. A mogłam się schować w łazience, tyle że nie wiedziałam gdzie ona jest.
W tej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, chłopcy nie przerwali zajęcia. Alex udała się zobaczyć kto odwiedził chłopców.
*Alex*
Koniec dobrego. Poszłam otworzyć drzwi. W drzwiach stała ładna dziewczyna, która delikatnie się uśmiechnęła.
- Cześć?- powiedziałam z nutką pytania w głosie.
- Cześć. - minęła mnie i weszła do środka.- Jest Louis? O, Louis, nie chcę ci przeszkadzać, bo pewnie robisz coś znacznie fajniejszego niż odebranie telefonu od swojej dziwczyny, ale chciałam się ciebie czegoś...
I w tym momencie przerwała. ponieważ odnalazła wzrokiem Louisa przebranego za marchewkę, i jednocześnie dręczącego jakąś dziewczynę.- Widać bardzo dobrze się bawisz.
Louis momentalnie wstał i przełknął ślinę. Była cisza. Ja stałam obok brunetki, poprawka, wściekłej brunetki. Biedny Lou.
- Cześć El.- wydusił z siebie chłopak. Był przerażony. stał co najmniej pięć metrów od nas i ani mu się śniło podejść bliżej.
- Cześć El?! Chyba to sen. Mój chłopak raczył dać znak życia! Czekaj zapiszę sobie w kalendarzu.
- Może pogramy w...- Niall chciał dokończyć, lecz dziewczyna mu przerwała.
- Nie, nie zagramy.
- Dobrze, przepraszam.- zasmucił się blondyn.
- Może będziesz milsza dla mojego przyjaciela?- powiedział stanowczo Louis.
- Louis, czy ty sam siebie słyszysz? Albo widzisz jak jesteś ubrany? Jak warzywo! Ostatnio zapomniałeś również, że masz dziewczynę, tylko zabawiasz się z jakimiś dziwkami!
Zamurowało mnie. Chyba troszeczkę przesadziła.
- Nie masz prawa mnie tak nazywać- wtrąciłam się.- Nie masz prawa, nawet mnie nie znasz. Widzisz mnie pierwszy raz w całym życiu i tak na mnie mówisz.
- Nie rozmawiam z tobą.- warknęła chamsko.- Rozmawiam z nim- wskazała na Louisa.
- Nie, to nie jest rozmowa. Najpierw się zastanów, potem mów.
- Chyba już pójdę.- powiedziałam
- Ja też już chyba powinnam iść.- dodała Emily. Wstała i podeszła do mnie, Zayn zdążył ją złapać za rękę.
- Nie idźcie jeszcze.- powiedział szybko.
- Chyba przeszkadzamy...- nie zdążyłam dokończyć. Ta dziwna mi przerwała.
- Dokładnie. Wyjdźcie. I to w trybie natychmisatowym.
- Skończ do cholery!- skarcił ją Louis.
- Proszę, przy wszystkich. Tobie nigdy nie wstyd.- nie polubiłam jej.
- A tobie nie wstyd tu przychodzić i zachowywać się jak rozwydrzona nastolatka?!
- Zapomniałeś chyba, że jesteś moim chłopakiem, a chłopak powinien być milszy dla swojej dziewczyny.
- Po co tu przyszłaś?
- Nie odbierałeś telefonów, nie odzywałeś się. Jesteś moim chłopakiem, zaangażuj się trochę w ten związek!
- Nie mam się już w co angażować, znowu robisz aferę o byle gówno.
- Co chcesz powiedzieć przez 'znowu'?- zapytała
- Zapomniałaś o sytuacji w restauracji tydzień temu? Mam wszystkim przypomnieć?- dziewczyna ani drgnęła- Otóż zaprosiłem Eleanor na randkę w bardzo drogiej restauracji. Mieliśmy rezerwację na 17.00, a zjawiliśmy się o której? Byliśmy po dziewiętnastej. Mniejsza o to. Po kolacji, kiedy szliśmy na spacer, Eleanor poszła na zakupy! To miał być cudowny wieczór, a nie, że ty poszłaś do Centry Handlowego a mnie zostawiłaś! Wiem, że to gówno, ale ostatnio widzisz tylko czubek swojego nosa!
- A ty jak zwykle masz jakiś problem dotyczący mojego sposobu bycia!
- Wydaje mi się, że bez przerwy się kłócimy! Nie lepiej to skończyć.- Wszyscy spojrzeli w zaszklone oczy Louisa. Był wyraźnie zmartwiony i smutny.
- Tak bardzo tego chcesz?- zapytała.
- Tak będzie lepiej. A teraz idź.
Oczy brunetki napełniły się łzami, które spływały po policzkach. Dziewczyna wybiegła z domu jednocześni zatrzaskująć za sobą drzwi. Louis oparł się o ścianę i zjechał po niej na podłogę. Skrył twarz w dłoniach.
- Louis, jesteś pewien, że dobrze zrobiłeś?- zapytał go Liam.
- Tak, jestem pewien.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeejo <3
Jak wam mija tydzień?
Jeszcze raz proszę o jakikolwiek komentarz. To ważne :)
Mam nadzieję, że ten rozdział się podoba
Komentujcie, dzięki komentarzom mam wenę :**
Kocham was wszystkich
Zayn ruchacz dla was :p
- Zayn, zabierz go ode mnie, albo inaczej będę krzyczeć!- powiedziałam i uwiesiłam się na jego ramieniu, ten się spojrzał z miną 'facepalm' i wybuchł śmiechem.
- Takie śmieszne? Czyżby? Będziesz mnie ratował!- Louis był coraz bliżej. Mulat stanął przede mną, usiadł po truecku, oparł łokcie o kolana, skrzyżował palce i milczał. Pasiasty stanął jak wryty.
- Zayn, wszystko okej?- zapytałam.
- Ja w imieniu pradawnych bogów nakazuję tobie, pomarańczowy Louisie Tommo Tolminsonie odsunąć się od pani Emily Williams, albowiem jeśli chociażby ją pan dotknie, naruszy pan jej prywatność i jednocześnie będzie to wyrok kodeksu karnego paragraf 67. Przypomnijmy o przerażającej karmie. Wszystko odwróci się przeciwko tobie. Powróćmy do spraw karnych. Każde dotknięcie jej będzie cię kosztowało 100 zł...
- Będę bogata!- przerwała mi Emily.
- Ej, no, niesprawiedliwość, ja też chcę tak łatwo zdobywać kasę!- tym razem Alex wtrąciła się do rozmowy.
- CHWILA! JA SIĘ MĘCZĘ Z PRZEMOWĄ, A WY MACIE MNIE W DUPIE NO!-wszyscy śmiali się jak pojebani.
- A więc skończyłem na kosztach, teraz odnośnie do Emily, życzę sobie 75 procent kwoty od Tommo.- oświadczył mój 'adwokat'.
- A z jakiej racji chcesz coś w ogóle dostać?- zapytałam.
- No w końcu muszę z czegoś żyć, ja ty to sobie wyobrażasz?
- To w takim razie ty będziesz miał 75 złotych a ja ... 25?! Żartujesz chyba?!- no jeszcze czego.
- Czyli nie dostanę moich siedemdziesięciu pięciu procent?
- NIE.
- Louis, zmieniam zdanie. Możesz robić z nią co ci się żywnie podoba.- Lou zaczął biec do mnie jak małe dziecko do mamy. Skarciłam Zayna wzrokiem.
- Wybacz Emily.- powiedział Zayn.
- Daruj sobie.- powiedziałam i zaczęłam uciekać przed wielką pomarańczową marchewką.
Biegaliśmy dookoła kanapy. W końcu mnie złapał. Cała zadyszana poddałam się walce na poduszki, do której dołączył się Zayn, Liam, Niall, Harry i Alex. Miałam bardzo małe szanse na wygraną, poddałam się. A mogłam się schować w łazience, tyle że nie wiedziałam gdzie ona jest.
W tej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, chłopcy nie przerwali zajęcia. Alex udała się zobaczyć kto odwiedził chłopców.
*Alex*
Koniec dobrego. Poszłam otworzyć drzwi. W drzwiach stała ładna dziewczyna, która delikatnie się uśmiechnęła.
- Cześć?- powiedziałam z nutką pytania w głosie.
- Cześć. - minęła mnie i weszła do środka.- Jest Louis? O, Louis, nie chcę ci przeszkadzać, bo pewnie robisz coś znacznie fajniejszego niż odebranie telefonu od swojej dziwczyny, ale chciałam się ciebie czegoś...
I w tym momencie przerwała. ponieważ odnalazła wzrokiem Louisa przebranego za marchewkę, i jednocześnie dręczącego jakąś dziewczynę.- Widać bardzo dobrze się bawisz.
Louis momentalnie wstał i przełknął ślinę. Była cisza. Ja stałam obok brunetki, poprawka, wściekłej brunetki. Biedny Lou.
- Cześć El.- wydusił z siebie chłopak. Był przerażony. stał co najmniej pięć metrów od nas i ani mu się śniło podejść bliżej.
- Cześć El?! Chyba to sen. Mój chłopak raczył dać znak życia! Czekaj zapiszę sobie w kalendarzu.
- Może pogramy w...- Niall chciał dokończyć, lecz dziewczyna mu przerwała.
- Nie, nie zagramy.
- Dobrze, przepraszam.- zasmucił się blondyn.
- Może będziesz milsza dla mojego przyjaciela?- powiedział stanowczo Louis.
- Louis, czy ty sam siebie słyszysz? Albo widzisz jak jesteś ubrany? Jak warzywo! Ostatnio zapomniałeś również, że masz dziewczynę, tylko zabawiasz się z jakimiś dziwkami!
Zamurowało mnie. Chyba troszeczkę przesadziła.
- Nie masz prawa mnie tak nazywać- wtrąciłam się.- Nie masz prawa, nawet mnie nie znasz. Widzisz mnie pierwszy raz w całym życiu i tak na mnie mówisz.
- Nie rozmawiam z tobą.- warknęła chamsko.- Rozmawiam z nim- wskazała na Louisa.
- Nie, to nie jest rozmowa. Najpierw się zastanów, potem mów.
- Chyba już pójdę.- powiedziałam
- Ja też już chyba powinnam iść.- dodała Emily. Wstała i podeszła do mnie, Zayn zdążył ją złapać za rękę.
- Nie idźcie jeszcze.- powiedział szybko.
- Chyba przeszkadzamy...- nie zdążyłam dokończyć. Ta dziwna mi przerwała.
- Dokładnie. Wyjdźcie. I to w trybie natychmisatowym.
- Skończ do cholery!- skarcił ją Louis.
- Proszę, przy wszystkich. Tobie nigdy nie wstyd.- nie polubiłam jej.
- A tobie nie wstyd tu przychodzić i zachowywać się jak rozwydrzona nastolatka?!
- Zapomniałeś chyba, że jesteś moim chłopakiem, a chłopak powinien być milszy dla swojej dziewczyny.
- Po co tu przyszłaś?
- Nie odbierałeś telefonów, nie odzywałeś się. Jesteś moim chłopakiem, zaangażuj się trochę w ten związek!
- Nie mam się już w co angażować, znowu robisz aferę o byle gówno.
- Co chcesz powiedzieć przez 'znowu'?- zapytała
- Zapomniałaś o sytuacji w restauracji tydzień temu? Mam wszystkim przypomnieć?- dziewczyna ani drgnęła- Otóż zaprosiłem Eleanor na randkę w bardzo drogiej restauracji. Mieliśmy rezerwację na 17.00, a zjawiliśmy się o której? Byliśmy po dziewiętnastej. Mniejsza o to. Po kolacji, kiedy szliśmy na spacer, Eleanor poszła na zakupy! To miał być cudowny wieczór, a nie, że ty poszłaś do Centry Handlowego a mnie zostawiłaś! Wiem, że to gówno, ale ostatnio widzisz tylko czubek swojego nosa!
- A ty jak zwykle masz jakiś problem dotyczący mojego sposobu bycia!
- Wydaje mi się, że bez przerwy się kłócimy! Nie lepiej to skończyć.- Wszyscy spojrzeli w zaszklone oczy Louisa. Był wyraźnie zmartwiony i smutny.
- Tak bardzo tego chcesz?- zapytała.
- Tak będzie lepiej. A teraz idź.
Oczy brunetki napełniły się łzami, które spływały po policzkach. Dziewczyna wybiegła z domu jednocześni zatrzaskująć za sobą drzwi. Louis oparł się o ścianę i zjechał po niej na podłogę. Skrył twarz w dłoniach.
- Louis, jesteś pewien, że dobrze zrobiłeś?- zapytał go Liam.
- Tak, jestem pewien.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeejo <3
Jak wam mija tydzień?
Jeszcze raz proszę o jakikolwiek komentarz. To ważne :)
Mam nadzieję, że ten rozdział się podoba
Komentujcie, dzięki komentarzom mam wenę :**
Kocham was wszystkich
Zayn ruchacz dla was :p
Heeeej :>
Słuchajcie, jakby coś, to jestem w trakcie rozdziału szóstego i może dzisiaj go dodam ;p, ale teraz chciałam powiedzieć coś zupełnie z innej beczki.
Znalazłam to na twitlongerze i wydaje mi się, że jako Directioners każdy powinien to zobaczyć (nawet jeśli czytasz mojego bloga, a nie jesteś fanem).
Uprzedzam, ja długo długo ryczałam jak czytałam jak niektóre 'fanki' potrafią doprowadzić do łez Niallera, jak traktują Harrego. Więc proszę oto on.
To nie jest mój twitlonger.
Z góry dzięki xx
Znalazłam to na twitlongerze i wydaje mi się, że jako Directioners każdy powinien to zobaczyć (nawet jeśli czytasz mojego bloga, a nie jesteś fanem).
Uprzedzam, ja długo długo ryczałam jak czytałam jak niektóre 'fanki' potrafią doprowadzić do łez Niallera, jak traktują Harrego. Więc proszę oto on.
To nie jest mój twitlonger.
Z góry dzięki xx
sobota, 9 lutego 2013
Rozdział 5
Ich dom był po prostu... Wow. Ogromny salon, szklane schody, aż się boję pytać ile mają pokoi. Kurcze, dom jak z marzeń. Ogromna kanapa, na której od razu się uwalili. Oprócz Louisa.
- LUDU MÓJ, POCZEKAJCIE NA MNIE, IŻ MUSZĘ PRZEBRAĆ MOJE SZATY. DZIĘKUJE ZA KRÓTKĄ UWAGĘ.
Chyba nie muszę mówić kto tak powiedział. Dla jasności- Louis Tommo Tomlinson.
- Nie pogniewasz się Alex jak ja też pójdę się ogarnąć?- spytał Liam.
- Nie no co ty. Dlaczego miałabym to zrobić? Przecież jesteście u siebie.- uśmiechnęłam się promiennie do bruneta i usiadłam na kanapie.
Więc Louis, Liam i do nich dołączyli się też Niall i Zayn, udali się do swoich pokoi, aby się przebrać. Ja i Harry zostaliśmy na dole, ponieważ stwierdził, że głupio zostawić gościa w salonie, kiedy wszyscy są u siebie. Także, jak chłopcy wrócą to dopiero pójdzie do siebie.
*10 minut później*
Wszyscy już byli. Prawie wszyscy. Czekaliśmy tylko na Louisa. Pewnie nie może czegoś znaleźć albo coś. Czekaliśmy w spokoju w salonie, do czasu kiedy usłyszeliśmy kroki. Momentalnie obróciliśmy się w stronę schodów. Ze chodów schodził chłopak bardzo podobny do Tommo. Jedna różnica. Wyglądał jak marchewka. Ten to ma pomysły. Boże, ciekawe czy taki będzie, jak będzie już miał dzieci. Z góry serdecznie im współczuję.
- Na co masz ochotę Alekxandro?- zapytał się Louis
I właśnie w tym czasie z kanapy wstał Harry. Udał się na górę spiralnymi, kręconymi schodami, pewnie żeby się przebrać.
- Lokers poszedł, czyli już nie będzie tak słodko.- zaśmiał się Zayn. Tylko czułam ja na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Chłopcy chyba to dostrzegli, ponieważ zaczęli się śmiać.
Drzwi wejściowe były stworzone z jasnego drewna. Niewielki przedpokój z ścianami koloru cielistego, białe kafelki. Czarna, szklana szafa dodawała widocznego kontrastu, oraz lampa, również czarna. Po prawo salon. Na samym środku ogromna biało-czarna kanapa. W chwili obecnej oblężona przez piątkę nastolatków oglądających MTV. Telewizor wisiał na czerwonej ścianie na przeciw. Przy kanapie stał nieduży szklany stoliczek do kawy. Za kanapą widziałam duży fortepian. Zakładam, że Louisa. Reszta ścian w salonie była koloru białego, przyozdobiona zdjęciami chłopców, plakatami oraz platynowymi płytami. Nie zapominajmy o oknach, które były duże, aczkolwiek zasłonięte zasłonami. Pewnie ze względu na paparazzi. Tylko tyle zdołałam dojrzeć.
- Chce ktoś czegoś do picia?- niespodziewane na dole pojawił się Harry. Zielonooki miał na sobie czarne rurki, białe conversy oraz biały t-shirt. Nie zapominajmy o fioletowej przywieszcze na nadgarstku z Leed's Festival.
- A skuszę się na szklankę wody.- uśmiechnęłam się promiennie do bruneta.
- To chodź do kuchni i ci naleję.
Wstałam z kanapy i ruszyłam za chłopakiem, a za mną Niall i Zayn.
Bezdrzwiowe wejście do beżowej kuchni. Po lewej- aneks kuchenny, zmywarka, umywalka i różnego rodzaju szafki o cielistym odcieniu. Po prawej- biały stół z krzesłami. Znowu liczne zdjęcia. Z tego wynika, że chłopcy są dość zgraną paczką. Loczek podał mi przezroczystą szklankę z wodą źródlaną. Zayn wybrał sok pomarańczowy, a Nialler- pączka.
Spojrzałam przez okno- niewielka odległość budynku od bramy. Krótko przycięta trawa oraz inne budynki, inne rodziny, inne życia. Z rozmyślań wyrwał mnie melodyjny głos Zayna.
- Co tam u Emily?
Nawet z nią dzisiaj nie rozmawiałam. Muszę do niej napisać.
- Nie wiem, nie widziałam się z nią dzisiaj nawet.
Wyciągnęłam mojego iphonea i wysłałam krótką wiadomość do przyjaciółki.
Hej, jak tam zajęcia? Daj znać jak sończysz, jestem u chłopaków i wpadniemy po ciebie :) Buziaki A.
- Napisałam do niej, jak odpisze to dam ci znać.- poinformowałam krótko Mulata.
Znowu spojrzałam w stronę okna.
- Co cię tak tam ciekawi?- tym razem był to Harry.
- Nic, po prostu myślę.- opowiedziałam krótko.
- A o czym?- podszedł obok mnie i również zaczął wpatrywać się w okno.
- O wszystkim, o niczym. Macie tu WiFi?- tym razem to ja zadałam pytanie.
- Tak, hasło to LouisLubiMarchew.- zaśmiałam się.
Poczułam wibracje w lewej kieszeni spodni i momentalnie wyciągnęłam z niej telefon. Krótko mówiąc- odpowiedź od Emily. Szybko przeczytałam.
- Zayn, Emily odpisała, że skończy za pół godziny i pyta się czy chcemy się potem z nią spotkać.
- To po nią pojadę. Nawet teraz.- po tycz słowach wybiegł z domu. I nie było już, ani jego, ani Paula, ani busa.
*Emily*
Byłam w trakcie przerażająco nudnego wykładu. Wyciągnęłam zeszyt i zaczęłam bazgrolić jakieś rysunki. Nagle usłyszałam dźwięk pukania, następnie otwierających się drzwi. W nich ukazał się Zayn. Momentalnie kąciki moich ust uniosły się do góry.
- O MÓJ BOŻE ZAYN!
- ZAYN MALIK!
I inne wrzaski i piski opanowały klasę. Zayn odnalazł mój wzrok i podszedł do wykładowcy. Co on wyczynia?!
- Czy mogę zabrać Emily Williams?
Wszystkie dziewczyny spojrzały się na mnie. Myślałam, że umrę. Serio. Oczy profesora powędrowały na Zayna, a chwilę potem na mnie, po czym znowu na Mulata.
- Tak.
Nie obyło się bez kolejnych pisków. Jedna nawet w płacz wpadła. Uniosłam się z krzesła, spakowałam rzeczy i udałam się w stronę drzwi mówiąc krótkie 'do widzenia'.
- Ogłupiałeś chyba.- wypaliłam.
- Stwierdziłem, że godzina utraty lekcji nic ci nie zrobi, a będziesz się świetnie bawić, więc cię zabrałem. Proste.
- Ta, dzięki. To gdzie jedziemy?
- Najpierw do Starbucksa, a następnie dołączymy do Alex i chłopaków.- odpowiedział mi.
Wsiadłam do busa i razem z Zaynem i znanym mi już ochroniarzem wyjechaliśmy.
Kupiliśmy każdemu po shakeu i jechaliśmy w stronę domu. Kiedy już byliśmy na miejscu, pomogłam Malikowi i otworzyłam drzwi.
- Louis, wszystko w porządku?- tylko tyle powiedziałam. Chłopak chyba nie zrozumiał o co mi chodzi, ale reszta zaczęła się śmiać.
- Wiedziałam, że lubisz marchewki, ale czy to nie będzie niebezpieczne, jeśli Louis z tej miłości się zje?
Ponowny śmiech.
- Ja się naprawdę zaczynam o ciebie martwić Lou.- dodałam głosem matki.
- Ale ja tylko oddaję cześć wszystkim marchewkom, przy czym dziękuję im za to, że są ze mną w każdym trudnym momencie.
- A będzie z tobą jeśli zerwie z tobą dziewczyna? Jeśli stanie się coś złego?- uniosłam brew ku górze.
Chłopak wyciągnął ze środka kostiumu pomarańczowe warzywo.
- Będzie.- odpowiedział dumnie.
- Zaczynam się bać.- rzekłam.
- Nie bój się, marchewki cię obronią.- szedł w moją stronę Louis- Marchewka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeejo :p Co tam u was? Ja mam weekend ^^ Nareszcie. Dziękuję za ponad trzysta wejść :) Pewnie niektórzy mają już tysiące, ale ja się cieszę z trzystu xD Mam nadzieję, że się podoba :> Komentujcie :3
- LUDU MÓJ, POCZEKAJCIE NA MNIE, IŻ MUSZĘ PRZEBRAĆ MOJE SZATY. DZIĘKUJE ZA KRÓTKĄ UWAGĘ.
Chyba nie muszę mówić kto tak powiedział. Dla jasności- Louis Tommo Tomlinson.
- Nie pogniewasz się Alex jak ja też pójdę się ogarnąć?- spytał Liam.
- Nie no co ty. Dlaczego miałabym to zrobić? Przecież jesteście u siebie.- uśmiechnęłam się promiennie do bruneta i usiadłam na kanapie.
Więc Louis, Liam i do nich dołączyli się też Niall i Zayn, udali się do swoich pokoi, aby się przebrać. Ja i Harry zostaliśmy na dole, ponieważ stwierdził, że głupio zostawić gościa w salonie, kiedy wszyscy są u siebie. Także, jak chłopcy wrócą to dopiero pójdzie do siebie.
*10 minut później*
Wszyscy już byli. Prawie wszyscy. Czekaliśmy tylko na Louisa. Pewnie nie może czegoś znaleźć albo coś. Czekaliśmy w spokoju w salonie, do czasu kiedy usłyszeliśmy kroki. Momentalnie obróciliśmy się w stronę schodów. Ze chodów schodził chłopak bardzo podobny do Tommo. Jedna różnica. Wyglądał jak marchewka. Ten to ma pomysły. Boże, ciekawe czy taki będzie, jak będzie już miał dzieci. Z góry serdecznie im współczuję.
- Na co masz ochotę Alekxandro?- zapytał się Louis
I właśnie w tym czasie z kanapy wstał Harry. Udał się na górę spiralnymi, kręconymi schodami, pewnie żeby się przebrać.
- Lokers poszedł, czyli już nie będzie tak słodko.- zaśmiał się Zayn. Tylko czułam ja na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Chłopcy chyba to dostrzegli, ponieważ zaczęli się śmiać.
Drzwi wejściowe były stworzone z jasnego drewna. Niewielki przedpokój z ścianami koloru cielistego, białe kafelki. Czarna, szklana szafa dodawała widocznego kontrastu, oraz lampa, również czarna. Po prawo salon. Na samym środku ogromna biało-czarna kanapa. W chwili obecnej oblężona przez piątkę nastolatków oglądających MTV. Telewizor wisiał na czerwonej ścianie na przeciw. Przy kanapie stał nieduży szklany stoliczek do kawy. Za kanapą widziałam duży fortepian. Zakładam, że Louisa. Reszta ścian w salonie była koloru białego, przyozdobiona zdjęciami chłopców, plakatami oraz platynowymi płytami. Nie zapominajmy o oknach, które były duże, aczkolwiek zasłonięte zasłonami. Pewnie ze względu na paparazzi. Tylko tyle zdołałam dojrzeć.
- Chce ktoś czegoś do picia?- niespodziewane na dole pojawił się Harry. Zielonooki miał na sobie czarne rurki, białe conversy oraz biały t-shirt. Nie zapominajmy o fioletowej przywieszcze na nadgarstku z Leed's Festival.
- A skuszę się na szklankę wody.- uśmiechnęłam się promiennie do bruneta.
- To chodź do kuchni i ci naleję.
Wstałam z kanapy i ruszyłam za chłopakiem, a za mną Niall i Zayn.
Bezdrzwiowe wejście do beżowej kuchni. Po lewej- aneks kuchenny, zmywarka, umywalka i różnego rodzaju szafki o cielistym odcieniu. Po prawej- biały stół z krzesłami. Znowu liczne zdjęcia. Z tego wynika, że chłopcy są dość zgraną paczką. Loczek podał mi przezroczystą szklankę z wodą źródlaną. Zayn wybrał sok pomarańczowy, a Nialler- pączka.
Spojrzałam przez okno- niewielka odległość budynku od bramy. Krótko przycięta trawa oraz inne budynki, inne rodziny, inne życia. Z rozmyślań wyrwał mnie melodyjny głos Zayna.
- Co tam u Emily?
Nawet z nią dzisiaj nie rozmawiałam. Muszę do niej napisać.
- Nie wiem, nie widziałam się z nią dzisiaj nawet.
Wyciągnęłam mojego iphonea i wysłałam krótką wiadomość do przyjaciółki.
Hej, jak tam zajęcia? Daj znać jak sończysz, jestem u chłopaków i wpadniemy po ciebie :) Buziaki A.
- Napisałam do niej, jak odpisze to dam ci znać.- poinformowałam krótko Mulata.
Znowu spojrzałam w stronę okna.
- Co cię tak tam ciekawi?- tym razem był to Harry.
- Nic, po prostu myślę.- opowiedziałam krótko.
- A o czym?- podszedł obok mnie i również zaczął wpatrywać się w okno.
- O wszystkim, o niczym. Macie tu WiFi?- tym razem to ja zadałam pytanie.
- Tak, hasło to LouisLubiMarchew.- zaśmiałam się.
Poczułam wibracje w lewej kieszeni spodni i momentalnie wyciągnęłam z niej telefon. Krótko mówiąc- odpowiedź od Emily. Szybko przeczytałam.
- Zayn, Emily odpisała, że skończy za pół godziny i pyta się czy chcemy się potem z nią spotkać.
- To po nią pojadę. Nawet teraz.- po tycz słowach wybiegł z domu. I nie było już, ani jego, ani Paula, ani busa.
*Emily*
Byłam w trakcie przerażająco nudnego wykładu. Wyciągnęłam zeszyt i zaczęłam bazgrolić jakieś rysunki. Nagle usłyszałam dźwięk pukania, następnie otwierających się drzwi. W nich ukazał się Zayn. Momentalnie kąciki moich ust uniosły się do góry.
- O MÓJ BOŻE ZAYN!
- ZAYN MALIK!
I inne wrzaski i piski opanowały klasę. Zayn odnalazł mój wzrok i podszedł do wykładowcy. Co on wyczynia?!
- Czy mogę zabrać Emily Williams?
Wszystkie dziewczyny spojrzały się na mnie. Myślałam, że umrę. Serio. Oczy profesora powędrowały na Zayna, a chwilę potem na mnie, po czym znowu na Mulata.
- Tak.
Nie obyło się bez kolejnych pisków. Jedna nawet w płacz wpadła. Uniosłam się z krzesła, spakowałam rzeczy i udałam się w stronę drzwi mówiąc krótkie 'do widzenia'.
- Ogłupiałeś chyba.- wypaliłam.
- Stwierdziłem, że godzina utraty lekcji nic ci nie zrobi, a będziesz się świetnie bawić, więc cię zabrałem. Proste.
- Ta, dzięki. To gdzie jedziemy?
- Najpierw do Starbucksa, a następnie dołączymy do Alex i chłopaków.- odpowiedział mi.
Wsiadłam do busa i razem z Zaynem i znanym mi już ochroniarzem wyjechaliśmy.
Kupiliśmy każdemu po shakeu i jechaliśmy w stronę domu. Kiedy już byliśmy na miejscu, pomogłam Malikowi i otworzyłam drzwi.
- Louis, wszystko w porządku?- tylko tyle powiedziałam. Chłopak chyba nie zrozumiał o co mi chodzi, ale reszta zaczęła się śmiać.
- Wiedziałam, że lubisz marchewki, ale czy to nie będzie niebezpieczne, jeśli Louis z tej miłości się zje?
Ponowny śmiech.
- Ja się naprawdę zaczynam o ciebie martwić Lou.- dodałam głosem matki.
- Ale ja tylko oddaję cześć wszystkim marchewkom, przy czym dziękuję im za to, że są ze mną w każdym trudnym momencie.
- A będzie z tobą jeśli zerwie z tobą dziewczyna? Jeśli stanie się coś złego?- uniosłam brew ku górze.
Chłopak wyciągnął ze środka kostiumu pomarańczowe warzywo.
- Będzie.- odpowiedział dumnie.
- Zaczynam się bać.- rzekłam.
- Nie bój się, marchewki cię obronią.- szedł w moją stronę Louis- Marchewka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeejo :p Co tam u was? Ja mam weekend ^^ Nareszcie. Dziękuję za ponad trzysta wejść :) Pewnie niektórzy mają już tysiące, ale ja się cieszę z trzystu xD Mam nadzieję, że się podoba :> Komentujcie :3
sobota, 2 lutego 2013
Rozdział 4
*Emily*
Obudziłam się o ósmej, wyszłam z łóżka, następnie przygotowałam sobie ubrania na dzisiejszy dzień oraz udałam się do łazienki. Przebrałam się w jasno niebieskie jeansy i bluzkę z The Rolling Stones, umalowałam się i włosy spięłam w luźny kok. Minęłam salon powstrzymując się od śmiechu. Mianowicie Niall rozłożył się na fotelu i spał, Zayn na drugim, tyle że nogi opierały się o siedzenie, a głowa zwisała nad podłogą. Liam leżał na dywanie razem z Louisem. Lou skulił i oplótł się ramionami (widocznie zimno mu było). Alex spała w ramionach Harrego na kanapie i chyba jako jedyni wyglądali normalnie. Starałam się nie śmiać, żeby ich nie obudzić. Bez umysłu pobiegłam do siebie do pokoju, chwyciłam torbę z telefonem i aparatem, który zawsze noszę przy sobie i uwieczniłam ten moment. Ciekawe do której balowali. Poszłam do łazienki i zrobiłam sobie kanapkę, po czym wzięłam długopis i kartkę, na której napisałam liścik dla Alex.
"Jestem na uczelni, wrócę około piętnastej, baw się dobrze xxEmily "
Karteczkę przykleiłam do lodówki, a sama udałam się na autobus. Idąc na przystanek zobaczyłam mój autobus. Odjeżdżał. Zajebiście. Czyli na nogach. Szłam uliczkami Londynu, kiedy zobaczyłam jak jedna dziewczyna czyta gazetę z napisem 'Czy Harry Styles ma nową dziewczynę?'. Momentalnie ruszyłam do sklepu i nabyłam ją. Otworzyłam na artykule o Harrym i ujrzałam nikogo innego jak Alex. Były tam zdjęcia z wczoraj. Jak biegli do domu, haha ona na plecach Hazzy. Słodko razem wyglądają. Powinni być kiedyś razem.
Przypomniałam sobie o studiach i spiesznym rokiem powędrowałam na zajęcia.
*Alex*
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, iż nie leże w swoim mięciutkim łóżku tylko na Harrym. No nie powiem, wygodny był. Postanowiłam poleżeć na nim jeszcze chwilę. Bardzo mi się spodobał. Taki uroczy Lokers. Próbując przewrócić się na drugi bok spadłam z łóżka. Tylko znając mój pech nie mogło się na tym, skończyć. Wylądowałam na Louisie. Skulony chłopak krzyknął i wcale mu się nie dziwię. Jak się spada jest się dość ciężkim no i jeszcze tak nagle. Biedactwo. Momentalnie każdy się obudził i spojrzał na Lou. No i na mnie. Nie wyglądaliśmy najlepiej. On na plecach a ja na nim. Chłopcy zaczęli się śmiać, a ja zeszłam z Tommo.
- Louis, tak strasznie cie przepraszam, nie miałam w planach wylądować na tobie.
- Panno Roberts, jeśli myśli pani, że obejdzie się bez zemsty, to gorzko się pani myli.-nie no zajebiście, ciekawa tylko, czy ta kara będzie aż tak okrutna.
Chłopak poszedł do kuchni. Pewnie zostanę polana wodą. Brunet wrócił z uśmiecham na twarzy i jedną ręką ukrytą za plecami. Stałam naprzeciw niego i pokornie czkałam na to co mnie czeka. Szybko wyjął zza pleców śmietanę i wyprysnął mi nią na całą twarz i nie tylko. Stałam cierpliwie. Chłopak skończył i z niepewną miną odsunął się ode mnie. Czułam że zaraz wybuchnę śmiechem. To było momentalne, kiedy upadłam na ziemie z niepochamowanym napadem śmiechu. Louis miał minę jakby miał umrzeć. Nigdy jej nie zapomnę. Chłopak nerwowo poszedł do łazienki.
- Takiej miny to on chyba jeszcze nie miał- usłyszałam uroczy zachrypnięty głos Harrego. Momentalnie się uśmiechnęłam.
- Jak Lou wyjdzie idę się ogarnąć. Więc teraz idę do siebie przygotować sobie ciuchy na dzisiaj. Nie pozabijajcie się.-dodałam ironicznie i poszłam do siebie do pokoju. Wybrałam czarne legginsy i łososiowy t-shirt bez rękawów, a do tego białe conversy.Czekałam, aż łazienka będzie wolna, jednak coraz bardziej się niecierpliwiłam. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam.
- Louis, co ty tak tam długo robisz?
- Rozpaczam, a co? Chcesz wejść?
- Nie pogardziłabym wejściem. Muszę się umalować i tak dalej.
Po chwili Louis zwolnił mi łazienkę, a ja mogłam spokojnie się przebrać, umyć i umalować. Włosy lekko zakręciłam i zwolniłam toaletę reszcie chłopaków. Chłopcy jeden po drugim korzystali z łazienki, a ja przygotowywałam śniadanie. Zrobiłam najprostsze kanapki z ogórkiem. Chłopcy zasiedli do stołu i podałam im śniadanie.
- Tak mało?- spojrzałam na Nialla
- Jak chcesz to w szafce są słodycze, albo w lodówce marchewki
- MARCHEWKI?!
- Nie sraj żarem, będziesz chciał to sobie weźmiesz.
- Ale jest już ostatnia..- usłyszałam zasmucony głos Nialla dobiegający z kuchni.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE, JEST MOJAAAAAA, SHE'S MINEEEEEE- powiedział, przepraszam, wykrzyknął biegnący do kuchni Louis.
Wystraszony blondyn nie wiedział, gdzie uciekać przed rozzłoszczonym pasiastym. Schował marchewkę w zmywarce po czym ją zamknął.
- Ty jadłeś już wczoraj! Nie bądź samolubnym marchewko żercą!- wykrzyczał Niall.
- MARCHEWKI NALEŻĄ DO MNIE! NIE WIESZ?!-ryczeliśmy ze śmiechu.
- NIE WSZYSTKIE MARCHEWKOWA GNIDO!
- JAK ŚMIAŁEŚ?!
- NORMALNIE I TO JA JĄ ZJEM!
Zayn postanowił wtrącić się do akcji.
- Czy możemy chociaż raz normalnie zjeść?
- NIE!- odpowiedzieli mu równocześnie Niall i Louis.
- Niall, oddaj mu tą marchewkę, to ci kupię marchewkowe ciasto.
Niall od razu się rozpromienił (sory za kawałek tej dziewczynki, ale nie wiedziałam jakie zdjęcie Niallera wstawić). Niestety Louis nie mógł przyjąć wiadomości, iż Niall dostanie ciasto, a on nie. Nie powstrzymał się i rzucił na blondyna. Chłopcy starali się go powstrzymać. Chłopak uspokoił się po kilkunastu sekundach i siedział grzecznie na krześle. Pomińmy fakt, że Harry przywiązał Louisa związanymi ze sobą ścierkami. Następnym razem dokładniej się zastanowię, kogo wpuszczam do domu. Louisa, który cały czas był przywiązany ścierkami, karmił Liam.
- Leci samolocik.- mówił Liam 'podając' brunetowi kanapkę. Niestety Daddy nie mógł ucelować w twarz wielbiciela marchwi, co zakończyło się ugównioną twarzą Tommo.
- No dawaj Louis, za mamusię- dokuczał mu Niall.
- Łatwo ci mówić, ty nie masz kary...-posmutniał Lou.
- Było się na mnie nie rzucać. Teraz żałuj za grzechy!
- Ale to nie tobie zabrali jedyną rzecz, dla której chciałeś walczyć, dla której poświęciłbyś życie, którą kochałeś...
- Nie rozpaczaj, to tylko marchewka.- uspokajał go Harry.
- TYLKO?! TYLKO MARCHEWKA?! WIESZ MOŻE GDZIE SĄ DRZWI?
- Tak, ale powiem nie, bo będziesz chciał mi pokazać, a nie możesz się ruszać.
- Świat się ode mnie odwrócił.
- Przestań, masz Elkę.- zapewniał Zayn. Niecodziennie napotyka się na psychofanów marchewek.
- Ej, może się gdzieś przejdziemy?- zaproponowałam.
- Teraz do nas!- jarał się Lou. Temu to się szybko humor zmienia.
- A wy mieszkacie w ogóle razem?- spytałam.
Odpowiedzią było kiwnięcie głową.
- No może się zgodzę...
- Noooo Alex zgódź się.- namawiali.
- Okej, idziemy :)
Zanim wyszliśmy Zayn wykonał telefon do Paula i kierowcy busa. Następnie opuściliśmy mieszkanie i udaliśmy się do czarnego pojazdu. Nie obyło się bez wygłupów. Chłopcy śpiewali 'I'm sexy and i know it'. Serio. Myślałam że umrę. Nareszcie dojechaliśmy. Przed oczami ukazała się ogromna willa. Zakładam, że tu mieszkają. Chłopcy wybiegli z busa i udali się do domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótko, ale nie mam weny :( Dziękuję, że czytacie, ponieważ wyświetleń jest coraz więcej, co mnie bardzo cieszy. No i wielkie dzięki za komentarze. One mobilizują do czytania ;) Postanowiłam ubarwić bloga gifami i obrazkami, to chyba dobry pomysł? Jestem otwarta co do propozycji oraz możecie mi podać swoje twittery i będę was informowała o rozdziałach :) Miłej niedzieli :>
Obudziłam się o ósmej, wyszłam z łóżka, następnie przygotowałam sobie ubrania na dzisiejszy dzień oraz udałam się do łazienki. Przebrałam się w jasno niebieskie jeansy i bluzkę z The Rolling Stones, umalowałam się i włosy spięłam w luźny kok. Minęłam salon powstrzymując się od śmiechu. Mianowicie Niall rozłożył się na fotelu i spał, Zayn na drugim, tyle że nogi opierały się o siedzenie, a głowa zwisała nad podłogą. Liam leżał na dywanie razem z Louisem. Lou skulił i oplótł się ramionami (widocznie zimno mu było). Alex spała w ramionach Harrego na kanapie i chyba jako jedyni wyglądali normalnie. Starałam się nie śmiać, żeby ich nie obudzić. Bez umysłu pobiegłam do siebie do pokoju, chwyciłam torbę z telefonem i aparatem, który zawsze noszę przy sobie i uwieczniłam ten moment. Ciekawe do której balowali. Poszłam do łazienki i zrobiłam sobie kanapkę, po czym wzięłam długopis i kartkę, na której napisałam liścik dla Alex.
"Jestem na uczelni, wrócę około piętnastej, baw się dobrze xxEmily "
Karteczkę przykleiłam do lodówki, a sama udałam się na autobus. Idąc na przystanek zobaczyłam mój autobus. Odjeżdżał. Zajebiście. Czyli na nogach. Szłam uliczkami Londynu, kiedy zobaczyłam jak jedna dziewczyna czyta gazetę z napisem 'Czy Harry Styles ma nową dziewczynę?'. Momentalnie ruszyłam do sklepu i nabyłam ją. Otworzyłam na artykule o Harrym i ujrzałam nikogo innego jak Alex. Były tam zdjęcia z wczoraj. Jak biegli do domu, haha ona na plecach Hazzy. Słodko razem wyglądają. Powinni być kiedyś razem.
Przypomniałam sobie o studiach i spiesznym rokiem powędrowałam na zajęcia.
*Alex*
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, iż nie leże w swoim mięciutkim łóżku tylko na Harrym. No nie powiem, wygodny był. Postanowiłam poleżeć na nim jeszcze chwilę. Bardzo mi się spodobał. Taki uroczy Lokers. Próbując przewrócić się na drugi bok spadłam z łóżka. Tylko znając mój pech nie mogło się na tym, skończyć. Wylądowałam na Louisie. Skulony chłopak krzyknął i wcale mu się nie dziwię. Jak się spada jest się dość ciężkim no i jeszcze tak nagle. Biedactwo. Momentalnie każdy się obudził i spojrzał na Lou. No i na mnie. Nie wyglądaliśmy najlepiej. On na plecach a ja na nim. Chłopcy zaczęli się śmiać, a ja zeszłam z Tommo.
- Louis, tak strasznie cie przepraszam, nie miałam w planach wylądować na tobie.
- Panno Roberts, jeśli myśli pani, że obejdzie się bez zemsty, to gorzko się pani myli.-nie no zajebiście, ciekawa tylko, czy ta kara będzie aż tak okrutna.
Chłopak poszedł do kuchni. Pewnie zostanę polana wodą. Brunet wrócił z uśmiecham na twarzy i jedną ręką ukrytą za plecami. Stałam naprzeciw niego i pokornie czkałam na to co mnie czeka. Szybko wyjął zza pleców śmietanę i wyprysnął mi nią na całą twarz i nie tylko. Stałam cierpliwie. Chłopak skończył i z niepewną miną odsunął się ode mnie. Czułam że zaraz wybuchnę śmiechem. To było momentalne, kiedy upadłam na ziemie z niepochamowanym napadem śmiechu. Louis miał minę jakby miał umrzeć. Nigdy jej nie zapomnę. Chłopak nerwowo poszedł do łazienki.
- Takiej miny to on chyba jeszcze nie miał- usłyszałam uroczy zachrypnięty głos Harrego. Momentalnie się uśmiechnęłam.
- Louis, co ty tak tam długo robisz?
- Rozpaczam, a co? Chcesz wejść?
- Nie pogardziłabym wejściem. Muszę się umalować i tak dalej.
Po chwili Louis zwolnił mi łazienkę, a ja mogłam spokojnie się przebrać, umyć i umalować. Włosy lekko zakręciłam i zwolniłam toaletę reszcie chłopaków. Chłopcy jeden po drugim korzystali z łazienki, a ja przygotowywałam śniadanie. Zrobiłam najprostsze kanapki z ogórkiem. Chłopcy zasiedli do stołu i podałam im śniadanie.
- Tak mało?- spojrzałam na Nialla
- Jak chcesz to w szafce są słodycze, albo w lodówce marchewki
- MARCHEWKI?!
- Nie sraj żarem, będziesz chciał to sobie weźmiesz.
- Ale jest już ostatnia..- usłyszałam zasmucony głos Nialla dobiegający z kuchni.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE, JEST MOJAAAAAA, SHE'S MINEEEEEE- powiedział, przepraszam, wykrzyknął biegnący do kuchni Louis.
Wystraszony blondyn nie wiedział, gdzie uciekać przed rozzłoszczonym pasiastym. Schował marchewkę w zmywarce po czym ją zamknął.
- Ty jadłeś już wczoraj! Nie bądź samolubnym marchewko żercą!- wykrzyczał Niall.
- MARCHEWKI NALEŻĄ DO MNIE! NIE WIESZ?!-ryczeliśmy ze śmiechu.
- NIE WSZYSTKIE MARCHEWKOWA GNIDO!
- JAK ŚMIAŁEŚ?!
- NORMALNIE I TO JA JĄ ZJEM!
Zayn postanowił wtrącić się do akcji.
- Czy możemy chociaż raz normalnie zjeść?
- NIE!- odpowiedzieli mu równocześnie Niall i Louis.
- Niall, oddaj mu tą marchewkę, to ci kupię marchewkowe ciasto.
Niall od razu się rozpromienił (sory za kawałek tej dziewczynki, ale nie wiedziałam jakie zdjęcie Niallera wstawić). Niestety Louis nie mógł przyjąć wiadomości, iż Niall dostanie ciasto, a on nie. Nie powstrzymał się i rzucił na blondyna. Chłopcy starali się go powstrzymać. Chłopak uspokoił się po kilkunastu sekundach i siedział grzecznie na krześle. Pomińmy fakt, że Harry przywiązał Louisa związanymi ze sobą ścierkami. Następnym razem dokładniej się zastanowię, kogo wpuszczam do domu. Louisa, który cały czas był przywiązany ścierkami, karmił Liam.
- Leci samolocik.- mówił Liam 'podając' brunetowi kanapkę. Niestety Daddy nie mógł ucelować w twarz wielbiciela marchwi, co zakończyło się ugównioną twarzą Tommo.
- No dawaj Louis, za mamusię- dokuczał mu Niall.
- Łatwo ci mówić, ty nie masz kary...-posmutniał Lou.
- Było się na mnie nie rzucać. Teraz żałuj za grzechy!
- Ale to nie tobie zabrali jedyną rzecz, dla której chciałeś walczyć, dla której poświęciłbyś życie, którą kochałeś...
- Nie rozpaczaj, to tylko marchewka.- uspokajał go Harry.
- TYLKO?! TYLKO MARCHEWKA?! WIESZ MOŻE GDZIE SĄ DRZWI?
- Tak, ale powiem nie, bo będziesz chciał mi pokazać, a nie możesz się ruszać.
- Świat się ode mnie odwrócił.
- Przestań, masz Elkę.- zapewniał Zayn. Niecodziennie napotyka się na psychofanów marchewek.
- Ej, może się gdzieś przejdziemy?- zaproponowałam.
- Teraz do nas!- jarał się Lou. Temu to się szybko humor zmienia.
- A wy mieszkacie w ogóle razem?- spytałam.
Odpowiedzią było kiwnięcie głową.
- No może się zgodzę...
- Noooo Alex zgódź się.- namawiali.
- Okej, idziemy :)
Zanim wyszliśmy Zayn wykonał telefon do Paula i kierowcy busa. Następnie opuściliśmy mieszkanie i udaliśmy się do czarnego pojazdu. Nie obyło się bez wygłupów. Chłopcy śpiewali 'I'm sexy and i know it'. Serio. Myślałam że umrę. Nareszcie dojechaliśmy. Przed oczami ukazała się ogromna willa. Zakładam, że tu mieszkają. Chłopcy wybiegli z busa i udali się do domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótko, ale nie mam weny :( Dziękuję, że czytacie, ponieważ wyświetleń jest coraz więcej, co mnie bardzo cieszy. No i wielkie dzięki za komentarze. One mobilizują do czytania ;) Postanowiłam ubarwić bloga gifami i obrazkami, to chyba dobry pomysł? Jestem otwarta co do propozycji oraz możecie mi podać swoje twittery i będę was informowała o rozdziałach :) Miłej niedzieli :>
Subskrybuj:
Posty (Atom)